Na pierwszy ogień poszła pętla Ostoja, ruszająca w naszym przypadku z Jodłowa. W planie była w sumie tylko ta pętla, z widniejąca gdzieś z tyłu głowy wizją dokooptowania kolejnej pętli – Pod Śnieżnikiem. Ruszając Ostoję z Jodłowa ma się wrażenie, że więcej się zjeżdża niż podjeżdża, tak więc banany na buziach pojawiają się natychmiast 😉 Przepiękne ułożenie terenu, powoduje, że jazda jest ogromną przyjemnością, a podczas jazdy łatwo stracić skupienie na jeździe podziwiając wszystko dookoła 😉 Na trasie znajdziecie sporo ciekawych elementów, kładek prowadzących przez rzeczki. W stronę Międzygórza Ostoja ma stanowczo łatwiejszy charakter, wiedzie raczej po dobrze ubitym podłożu, nie zawierającym jakiejś większej ilości trudniejszych elementów, ani korzeni. Na powrocie natomiast, dla osób troszkę mniej wprawionych, jeden odcinek może troszkę przyspieszyć bicie serca 😉 Trawersuje on po wąskim, bardziej surowym podłożu, na którym spotkamy sporą ilość korzeni. Zdecydowanie ten odcinek jest najtrudniejszy z całej Ostoi. Trudność zmaga to, że trasa jest wcięta w zbocze i jest się dość wysoko 😉 To odcinek, gdzie moje dzieci poradziły sobie przepięknie, natomiast moje serce znacznie tam przyspieszyło widząc je na korzeniach nad przepaścią 😉